Strony

niedziela, 3 marca 2013

kogo promować, czyli o talent show słów kilka

Jaki jest najlepszy moment, żeby zalegnąć na kanapie i rytmiczne naciskać w klawisze pilota, poszukując rozrywki na jako takim poziomie? Zdecydowanie odpoczynek po niedzielnym obiedzie 3- daniowym  kiedy to żołądek osiąga swoją wielkość maksymalną, uniemożliwiając jakąkolwiek aktywność wymagającą podniesienia czegokolwiek więcej niż środkowy palec u ręki.
Tak mi się dziś zdarzyło, postawiłam na reset, chociażby półgodzinny  bo marcowa pogoda (zdradliwa jak panna młoda) wcale nie zachęcała do spacerów.
Dzisiaj moją uwagę przykuły tytułowe talent show, bo tak się składa że stały się one obowiązkowym punktem ramówki każdej większej stacji. Można przebierać i wybierać, w tańczących, śpiewających i uprawiających różnorakie dyscypliny. Ja telewizji jakoś namiętnie nie oglądam, bo nie odczuwam takiej potrzeby, zresztą swój wolny czas wolę pożytkować jednakowoż w bardziej efektywny sposób, ale zdążyłam się zorientować po dzisiejszej 'sesji', że na dwójce leci The Voice , zaś na tvn - x factor.
Ja doskonale pamiętam te czasy kiedy to jedynym  programem tego typu była Szansa na Sukces i mimo iż, w porównaniu do produkowanych teraz formatów był to program dość ubogi w scenografię czy jakieś efekty specjalne, oglądało się go przyjemnie. Dochodzę do prostego wniosku - im mniej udziwnień tym lepiej, szczególnie dla uczestników. Był to program autorski, nie na licencji i z tego powodu bardziej dostosowany do naszych realiów. Niestety, jak się niedawno dowiedziałam, nie jest on obecnie produkowany. A szkoda .Był to chyba pierwszy i ostatni z tzw. grupy talent show, gdzie nie liczył się człon drugi a pierwszy, czego dziś wydaje mi się brakować. A przecież na Szansie wybiła się chociażby Steczkowska.

Co mnie razi w tego typu programach? A no to, że do oprócz talentu potrzebna jest historia.. Najlepiej łzawa. Myślałam, że  padnę, kiedy przedstawion dramatyczną historię chłopaka, okraszona łzawą, wzruszającą muzyką.. Opowiadała o trudnym dzieciństwie, kompleksach, facet spowity zasłoną ciemności.. Spodziewałam się zobaczyć go okropnie sparaliżowanego, albo nie wiem, bez oka, ucha, nosa. Okazało się, że tym dramatem był fakt, iż ma on jedynie 154 cm wzrostu...
W ogóle wykorzystywanie osobistych dramatów ludzi do podniesienia oglądalności jest naprawdę żenujące.
Tym ludziom to na pewno nie pomoże, a takie uzewnętrznianie się nie przynosi więcej złego niż dobrego, to typowe granie na emocjach.
Zresztą mam zresztą to okropne wrażenie że liczy się bardziej historia niż sam człowiek, najlepiej taka historia na której można zarobić.

Kolejna sprawa jury.
Jury promuje się bardziej niż ci wszyscy uczestnicy. Tania gra aktorska, podkreślona muzyką dodaną w post-produkcji. Sztuczne (zazwyczaj) łzy, oklaski, wybieganie na scenę.
Szczerze, mało co mnie wzrusza, a już na pewno nie to, że ktoś fajnie zaśpiewa jakiś kawałek. Ok, może mi się podobać, mogę to podziwiać ale nie rzewnie płakać i stracić mowę ze wzruszenia. Zazwyczaj i tak wolę oryginalne wersje. W oglądanym przeze mnie odcinku jurorka Steczkowska, co i rusz wbiegała na scenę i popisywała się swoim głosem. Ok, babka śpiewa dobrze i wszyscy to wiedzą, ale to jest 5 minut uczestnika, a nie pole do popisu wokalistki!
Jeszcze jedno mnie rozłożyło na łopatki. Przyszła dziewczyna, śpiewa Skyfall Adele a jurorzy w tym czasie mają wcisnąć guziki. Nie wciskają, ona kończy i nagle wszyscy jak jeden mąż twierdzą , że było świetnie, rewelacyjnie, bosko, zawodowo ... ( tutaj miejsce na milion pozytywnych epitetów) ale jej nie wybrali, sami nie wiedzą czemu... I tutaj paradoks. Skoro się podoba, jest świetna to czemu nie przechodzi? Wolałabym, żeby ktoś mi powiedział, że nie przechodzę, bo to było słabe, a nie, funduje milion komplementów, tylko po to żeby zrobić z mózgu papkę.

Jury trzeba usilnie promować. Najlepiej kosztem uczestników. Bo co lepiej podniesie oglądalność niż to, że Wojewódzki (swoją drogą jak można się zachwycać 50latkiem który  chciałby znowu mieć 20 lat :/ cięte riposty? owszem, jeśli gada z kimś, kogo jedynym osiągnięciem jest zrobienie sobie silikonowych piersi) stwierdzi, że dziewczyna śpiewa dobrze, ale co z tego, skoro wygląda jak wieprz.
W ogóle nie wierzę w to, że ci ludzie, którzy nie potrafią śpiewać idą do X factor. To jest po prostu ustawione, przecież to nie jest wcale tak, że na casting przed jury wchodzą wszyscy, którzy przyszli.Najpierw są 2 pre - castingi.. Ale lud oglądający kupi wszystko. A gdyby każdy śpiewał dobrze, a szanowne Jury nie mogło wrzucić kilka rezolutnych przywar- byłoby nudno.

Reasumując, talent show dla stacji i reklamodawców to wciąż żyła złota. Ludzie to oglądają, jury zarabia krocie a uczestnicy dostają nadzieję, na karierę godną Susan Boyle.
Wciąż nam daleko do zachodnich standardów i niestety, udział a nawet wygranie takiego programu nie gwarantuje właściwie nic. Ja ze swojej strony kojarzę tylko zwycięzców albo finalistów Idola który był nadawany dobre 10 lat temu ( Flinta, Ania Dąbrowska, Makowiecki).
Co z tego, że ktoś ma świetny głos, czy cudownie tańczy? Ano w sumie nic. Umiejętność śoiewania coverów to jedno, ale nagranie własnego materiału i przebicie się na rynku to drugie.

Z ciekawości wygoglowałam sobie co nieco o zwycięzcach poprzednich edycji x-factora i the voice. Na youtube są ich kawałki. Nie zachwyciły mnie.

Jak zwykle wracam do mojej sprawdzonej play listy. Raczej nie wciągnę się w rywalizację amatorów okraszoną sztucznie napędzonymi emocjami. Szkoda czasu..

2 komentarze:

  1. Takie programy robią papke z mózgu dlatego trzeba podejść z dystansem.. Ja lubię x factor.. Lubię, jak przechodzą mnie ciarki a po niektórych wykonaniach takie mam :-!) No i lubię Czesława mozila :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też uwielbiam czeslawa ! i jego osobowosc i muzyke:-) mnie malo co wzrusza. podziwiam tych ludzi utalentowanych ale szkoda ze na nich promuje sie jury...

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za komentarze - jest mi bardzo miło że masz ochotę podzielić się ze mną swoim punktem widzenia! ;-)

obserwują..