Strony

poniedziałek, 25 lutego 2013

gwiazdy dobroczynności.

Tak sobie siedzę na fotelu u fryzjera, pod suszarką jest mi błogo i przyjemnie. Jak relaks to na całego. Relaks w moim wydaniu to takie śmieciowe pisemka o celebrytach i spółce, typowe odmóżdżacze.. I tak pośród wywiadów o dozgonnej miłości i trudnym rozstaniu oraz tym co trzeba do szafy kupić a co wyrzucić natykam się na noteczkę, notunię, jak to pewna gwiazda (tożsamości nie pamiętam, zresztą nieważne) oddała jakąś statuetkę na licytację charytatywną.
I otrzymuje w zamian grad zachwytów jaka to ona wspaniała, dobra, empatyczna.
Świetnie.. po prostu.

Nic mnie nie irytuje tak jak dobroczynność na siłę. Na chorych dzieciach i dorosłych, a także na bezdomnych zwierzakach, każdy może się wypromować na cudowną osobę. Do tego jeszcze ukradkiem otarta łza i wzruszający wywiad. Efektywny PR gotowy.

Nie mówię, że wszyscy są tacy, ale zawsze się zastanawiam po co sławni ludzie jeśli pomagają to tylko w blasku gwiazd. Bo przecież jak kamera tego nie zarejestruje to się nie liczy. Żadnych profitów z tego nie ma.
Dużo bardziej szanuję osoby które pomagają całkowicie bezinteresownie. Mają na celu autentyczną pomoc i wywołanie uśmiechu na buzi skrzywionej cierpieniem, a nie nową rolę w kinowym hicie ani występ w popularnym programie. Tak jak pani Anna Dymna- ja jej wierzę. Ona faktycznie robi coś dla ludzi a nie dla siebie i jest w tym tak szczera i autentyczna, że bardzo ją podziwiam i wierzę jej w stu procentach.

Wracając do wspomnianej statuetki, czasem klnę pod nosem, kiedy widzę jakie śmieci gwiazdeczki oddają na charytatywne aukcje, oczywiście gorąco zapewniając że ma to dla nich tak ogromną wartość sentymentalną, że ciężko się z tym rozstać.
Może i tak. Nie wątpię w to, że jak patrzą na monumencik postawiony na półce mają przed oczami jakieś miłe wspomnienia. Ale człowiek który to kupi ? No przecież dla niego nic to nie znaczy. Zdaję sobie sprawę, że fani takiej Beyonce zapłaciliby fortunę za grzebień swojej idolki, ale Polska to nie Ameryka.
Uważam ze swojej strony że oddawanie starej, niemodnej sukienki, w której 10 lat temu obskoczyło się bankiet i wisiała w szafie czekając aż zeżrą ją mole to spory nietakt.
Pamiętam głośna sprawę, kiedy to pewna znana aktorka, była ambasadorką fundacji spełniającej marzenia śmiertelnie chorych dzieci. Opowiadała w gazecie wzruszające słowa, jak ta charytatywna praca po godzinach daje jej poczucie spełnienia i sprawia że staje się lepszym człowiekiem. Kilka tygodni później okazało się, że jej jako ambasador promowała się głównie w prasie i telewizji, a sam szpital odwiedziła zaledwie raz...
Niby mówi się, że każda pomoc się liczy jakakolwiek nie byłaby jej forma. No ale ja osobiście kogoś, kto chce się wypromować na cudzym nieszczęściu uważam za totalne moralne zero.

9 komentarzy:

  1. Niezłe :-)
    Niestety takich dobroczyncow jest masa.. Tych o ktorych wiemy, niestety mało tych, którzy nie reklamują sie w Party, Show czy innym galowym szicie:-€

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, może ten wpis jest taki jednostronny.. ale zdaje sobie sprawę, że są dwie strony medalu : są tacy którzy pomagają, bo czują taką potrzebę, no i uwazają, że dzieląc się tym w gazetach zainspirują kogoś do tego.. niestety chyba głównie chodzi o PR i to mi się nie podoba, niestety.. chociaż, jeśli jakieś dziecko ma chwilę szczęścia, bo odwiedził go ulubiony piosenkarz, nawet z kamerą, to w sumie ma to sens.. najważniejsze,że na chwilę zapomina o cierpieniu..
      Czasem ciężko mi zebrać myśli w spójny tekst.

      :)

      Usuń
  2. Ja też bardzo sceptycznie podchodzę do takich gestów dobroci. Lubię Dorotę Wellman za to, że za reklamę tak durnej Activii całe honararium (200 tys.) oddała na cele charytatywne. Tak w ogóle to chyba tylko po to wzięła udział w tej reklamie.
    A co do wspomnianej Annie D... Klara muszę Cię rozczarować. Kiedy jeszcze studiowałam na uczelni, której 30% stanowią osoby niepłnosprawne byłam członkinią Kółka Wolontariatu. Raz na 3 miesiące organizowaliśmy prelekcję dla całej uczelni. Chcieliśmy zaprosić Annę D. Zażądała 2 tys....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz,jednak wszystko się kręci wokół jednego :/

      Dorota Wellman akurat jest super- takie gesty się ceni! To jest rzeczowa pomoc. Niestety w tym kraju jak jesteś chory to musisz żebrać o środki na leczenie dosłownie :/
      Tak samo,chociaż szczerze nie lubię Doroty Rabczewskiej podobała mi się akcja szukania szpiku.. Wiem, że robiła to głownie dla ówczesnego partnera, ale dzięki temu wiele osób znalazło dawcę.

      buziaki An. dla Ciebie i Lilci;*

      Usuń
  3. panią Anię Dymną też bardzo lubię i naprawdę podziwiam.Nie chodzi mi o kwestie finansowe, ale o to jakim jest człowiekiem, jak rozmawia z niepełnosprawnymi, jak ich słucha.W Niej widzę to wszystko, czego na próżno dostrzegam w tych, co chodzą i trajkoczą o tym, ile to napomagali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, mi się zbiera na wymioty, jak słyszę jak to gwiazdeczka dała z siebie bo polatała po szpitalu i cykneła sobie kika fotek z chorymi dziećmi.. Po prostu nie znoszę pozerki, a to jest jej najczystsza postać.

      Usuń
    2. o, dosłownie.Foty tego typu wiadomo czemu służą niestety...

      Usuń
  4. Niezły post Klaro! :-)
    Zgadzam się z Tobą, dobroczynność na pokaz jest strasznie sztuczna. Ale z drugiej strony, może dobrze, że w ogóle jest? Zawsze to w jakiś sposób tym potrzebującym pomaga, nie?
    Na szczęście są też osoby, które pomagają prawdziwie, ze szczerego serca i nie na pokaz! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, sama się zastanawiam.. jeśli komuś to pomaga i zarazem nieświadomy jest tego, że jest wyłącznie narzędziem do marketingu.. to może ma sens.. ?

      Julito, nie wiem jakim cudem,ale Twój komentarz trafił do spamu! Na szczęście go odnalazłam..uf..

      Usuń

dziękuję za komentarze - jest mi bardzo miło że masz ochotę podzielić się ze mną swoim punktem widzenia! ;-)

obserwują..